Obudziłam się rano i pierwsze,
co poczułam, to ogromny ból głowy. Po tej imprezie, która odbyła się
poprzedniego dnia to nic zaskakującego. Mało tego, bardzo chciało mi się pić i
zdobycie jakiegokolwiek napoju stało się w tamtej chwili moim najwyższym
priorytetem. Nie mogłam jednak wstać, bo ktoś mocno obejmował mnie w pasie.
Musiał to być Mike, bo był ostatnią osobą, jaką zapamiętałam z poprzedniego
wieczora. Delikatnie zdjęłam z siebie jego rękę. Nie obudził się. Gdy tylko
wstałam, zakręciło mi się w głowie i poczułam mdłości. Wyszłam z pokoju,
mijając po drodze skacowaną resztę. Przemknęłam przez korytarz i w końcu
dotarłam pod drzwi do łazienki oznaczone ogromnym napisem. W ostatniej chwili
uklęknęłam przed toaletą i zwymiotowałam, jedną ręką przytrzymując włosy na
plecach, by nie opadały mi na twarz. Poczułam się nieco lepiej, więc podeszłam
do umywalki, by przepłukać usta wodą, po czym usiadłam na ziemi opierając się o
chłodną ścianę. Wysiliłam swoją obolałą głowę, przypominając sobie, co
dokładnie wydarzyło się poprzedniego dnia. Pierwsze piwo, drugie, rozmowa z
chłopakami… W sumie, to pamiętałam wszystko do momentu, gdy byłam na balkonie z
Shinodą. Potem miałam już tylko pojedyncze przebłyski. Gdy uświadomiłam sobie,
co zaszło między mną, a Mikiem, znowu poczułam się niedobrze. Przysunęłam się
bliżej toalety. W tym momencie usłyszałam też zamykane z trzaskiem drzwi do
łazienki. Ktoś przyszedł akurat w takim nieodpowiednim momencie. Nie miałam
siły, nawet by się odwrócić i zobaczyć kto to. Podczas, gdy klęczałam
nachylona, ta osoba podeszła do mnie i swoimi męskimi dłońmi odgarnęła włosy z
szyi na plecy i przytrzymała je. Zwymiotowałam jeszcze raz. Poczułam się o
wiele lepiej, więc powoli wstałam i obróciłam się w stronę przybysza. Mike. Po
tym, co zrobiliśmy poprzedniego dnia, początkowo nie byłam w stanie spojrzeć mu
w oczy. Podeszłam do umywalki i ponownie przepłukałam usta wodą. Uświadomiłam
też sobie, że muszę okropnie śmierdzieć wódką.
- Lauren… Mam
nadzieję, że nie masz mi tego za złe – usłyszałam głos Mike’a za swoimi
plecami.
Odwróciłam się w jego kierunku.
Zebrałam się na odwagę i uniosłam głowę w górę, by na niego spojrzeć. Włosy
miał w nieładzie, a na jego policzkach nadal tkwił lekki rumieniec. Jego oczy
jak zwykle były błyszczące.
- Jasne, że
nie – zdobyłam się na lekki uśmiech. W moim umyśle ciągle jednak toczyła się
wojna.
- Słuchaj,
ogarnę się tylko trochę i odwiozę cię do domu – oznajmił drapiąc się po karku.
Właśnie wtedy zdałam sobie
sprawę, że nie wróciłam do domu na noc. Miałam być przed dwudziestą drugą, tak,
jak ustanowiłam z mamą. W myślach zaczęłam panikować. Trochę uspokoił mnie
fakt, że nikt przez noc do mnie nie dzwonił, czyli było spore
prawdopodobieństwo, że uda mi się ujść z tym na sucho.
- Która jest
godzina? – zapytałam Mike’a.
- Jest koło
dziewiątej – odparł spokojnie – A coś się stało?
- Rodzice –
powiedziałam krótko.
- Cholera,
mogliśmy cię wczoraj odwieźć – mruknął lekko poddenerwowany – Poczekaj chwilkę,
mam pomysł.
- Tak? Czyli
jaki jest plan?
- Odwożę cię
do domu i tłumaczę twoim zdenerwowanym rodzicom, że jestem ojcem twojej
przyjaciółki i nie mogłaś wrócić na noc, bo poczułaś się wyjątkowo źle –
wzruszył ramionami – Nie lubię kłamać, ale to jest czasami jedyne wyjście. Mam
nadzieję, że łatwo jest dyskutować z twoimi rodzicami.
- Z tatą nie
będzie problemu, bo wczoraj miał nocną zmianę w pracy. Wróci do domu koło
dziesiątej – wyjaśniłam z sekundy na sekundę coraz bardziej się uspokajając.
- A mama?
- Nie
dzwoniła jeszcze – mruknęłam – Czyli jest szansa, że poszła wcześniej spać i
jeszcze się nie obudziła.
- Więc
prawdopodobnie dam radę odstawić cię do domu bez konfrontacji z twoimi
rodzicami? – zapytał, a ja tylko skinęłam twierdząco głową – No to pora teraz
trochę się ogarnąć.
- Jasne, że
tak, tylko… Nie mam świeżych ubrań – powiedziałam nieco zakłopotana.
Shinoda nie odpowiedział, tylko
złapał mnie za nadgarstek i pociągnął za sobą. Przeszliśmy przez korytarz i
trafiliśmy do dużego pokoju z jasnymi ścianami i mnóstwem szaf.
- Co prawda
są tu tylko moje rzeczy, ale może uda ci się znaleźć coś dla siebie – odezwał
się.
Podszedł do jednej z szaf i
ostrożnie uchylił drzwiczki, zaglądając do środka. Wyciągnął kilka swoich
koszul i podał mi je.
- Zobacz,
może te będą pasować. Chcesz jeszcze jakieś spodnie?
- Nie, te są
jeszcze w zadowalającym stanie – posłałam mu ciepły uśmiech – Dzięki.
- Nie ma za
co – odpowiedział mi tym samym, po czym wskazał palcem drzwi po mojej prawej –
Tam masz łazienkę.
Mocniej ścisnęłam w dłoni
koszule Mike’a i udałam się do wskazanego pomieszczenia. Od razu zrzuciłam z
siebie wszystkie ubrania i wskoczyłam pod prysznic. Po kilku minutach zimnej
kąpieli wytarłam się ręcznikiem, a następnie ubrałam bieliznę i spodnie z
poprzedniego dnia. Moja bluzka faktycznie nie nadawała się już do noszenia,
więc skorzystałam z propozycji Shinody i nałożyłam na siebie jego koszulę.
Wybrałam jedną w czarno-niebieską kratę. Ubranie pachniało niesamowicie. Po
prostu pachniało Mikiem. Stanęłam przed lustrem. Z racji tego, że nie widziałam
nigdzie żadnej szczotki, ani grzebienia, przeczesałam włosy palcami i moja
fryzura wróciła mniej więcej do ładu. Pożyczyłam jeszcze płyn do płukania ust.
Nie mogłam przecież pozwolić żeby było ode mnie czuć alkohol i nie wiadomo co
jeszcze. Poprawiłam na sobie koszulę, która i tak była na mnie za duża, bo
sięgała mi do połowy uda. No cóż, nie mogłam już na to nic poradzić. Wyszłam z
łazienki. Mike już na mnie czekał przebrany i odświeżony. Jego fryzura wróciła
do ładu.
- Byłem w
drugiej łazience – wyjaśnił widząc moją minę – Jedziemy już?
Skinęłam twierdząco głową i
ruszyłam za Shinodą, który wyszedł z pokoju. Szybkim krokiem przeszliśmy przez
korytarz po drodze zaglądając do pokoju, gdzie spała pozostała część zespołu.
Już przed drzwiami można było wyczuć samą gorzelnię, a towarzystwo jak spało,
tak spało nadal. Nie chcieliśmy ich budzić, więc od razu udaliśmy się do windy.
Podczas, gdy zjeżdżaliśmy na parter, zorientowałam się, że Mike intensywnie się
we mnie wpatruje. Gdy to zauważyłam, na moje policzki od razu wpłynął
niekontrolowany rumieniec. Spuściłam więc głowę zauważając kątem oka, jak Mike
lekko się uśmiecha. Tę niezręczną chwilę przerwał fakt, że znaleźliśmy się już
na parterze i drzwi windy otwarły się przed nami. Pospiesznie podążyłam za
znajomym. Przeszliśmy przez rozległy hol, żeby przez duże, szklane drzwi trafić
na zewnątrz. Wsiedliśmy do samochodu Mike’a, który stał zaparkowany nieopodal i
szybko wyjechaliśmy z parkingu. W aucie zapanowała niezręczna cisza.
- Słuchaj,
przepraszam za wczoraj – odezwał się po jakimś czasie, nie odrywając jednak
wzroku od ulicy – Dawno nas tak nie poniosło. Nie miałem pojęcia, że to się tak
skończy.
- Nic się nie
stało – odparłam uśmiechając się, czego i tak nie zauważył.
- Obiecuję,
że to już się nigdy nie wydarzy – mówił dalej – Naprawdę nie chciałem…
- Mike! –
przerwałam mu, równocześnie wymownie na niego spoglądając.
- Denerwuję
się, dobra? – powiedział cicho.
Nie odpowiedziałam mu. Po prostu
nie widziałam sensu prowadzenia tej rozmowy. Pokonaliśmy kilka skrzyżowań,
utknęliśmy w międzyczasie w korku, ale w końcu dotarliśmy na miejsce. Mike
zaparkował kilka domów dalej, żeby nie wzbudzić niczyich podejrzeń. Nie byłoby
przecież miło, gdyby moja mama dowiedziała się od którejś z sąsiadek, że wróciłam do domu rano z jakimś obcym
mężczyzną. Wolałam się nie narażać. Już chciałam wyjść z auta, ale zauważyłam,
że Shinoda nawet nie zgasił silnika auta.
- Idziesz? –
zapytałam.
- Jadę do
chłopaków – odparł krótko.
- Chodź ze
mną – uderzyłam go lekko w ramię.
- Śpieszę się
– odpowiedział, kierując na mnie spojrzenie swoich brązowych oczu.
- Jasne –
mruknęłam z ironią w głosie – Chodź.
Nic już nie powiedział, tylko głęboko
westchnął, po czym zgasił silnik, wyciągnął kluczyk ze stacyjki i razem ze mną
wysiadł z auta. Na zewnątrz było dziwnie zimno. Przeszliśmy szybko wąskim
chodnikiem dystans dzielący nas od mojego domu. Do środka musieliśmy się dostać
tylnymi drzwiami. Pchanie się od frontu nie byłoby zbyt dobrym pomysłem biorąc
pod uwagę fakt, że tuż przy drzwiach wejściowych sypialnię ma moja mama.
Bezszelestnie przemknęliśmy przez idealnie przystrzyżony trawnik na podwórku i
dotarliśmy pod tylne drzwi. Wygrzebałam klucz spod wycieraczki, i przekręciłam
go w zamku. Gdy dostaliśmy się na korytarz, wskazałam Mike’owi drzwi prowadzące
do mojego pokoju. Od razu rzuciłam się na łóżko, nie zwracając uwagi na nieco
zdezorientowanego przyjaciela. Spojrzałam na zegarek stojący na stoliku nocnym.
Zbliżała się dziesiąta. Zdążyliśmy na czas. Od razu uświadomiłam sobie, że
przecież lada chwila ma wstać moja mama, a Mike’a trzeba jakoś przed nią ukryć.
Rozejrzałam się po pokoju. Chyba jedynym możliwym sposobem było zamknięcie go w
mojej szafie. Mebel był duży i pojemny; jako dziecko niejednokrotnie wybierałam
go na kryjówkę. Poderwałam się więc z łóżka i chwyciłam Shinodę za nadgarstek,
drugą ręką otwierając drzwi szafy.
- Co jest? –
zapytał lekko zdziwiony.
Nie odpowiedziałam mu, tylko
gestem wskazałam wnętrze otwartej szafy. Chyba od razu zrozumiał, o co mi
chodzi.
- Naprawdę? –
spytał, patrząc na mnie wzrokiem, który mówił sam za siebie.
- To
konieczne – szepnęłam cicho.
- Nigdy nie
sądziłem, że do czegoś takiego dojdzie – mruknął Mike ładując się do szafy.
- Uwierz mi,
ja też nie – mimowolnie uniosłam kąciki ust w górę.
Zamknęłam drzwiczki szafy i
wskoczyłam pod kołdrę, bo usłyszałam, jak zamykają się drzwi sypialni rodziców.
Westchnęłam z ulgą. Zdążyłam na czas i wychodziło na to, że imprezowanie
poprzedniego wieczora uszło mi na sucho. Wystarczyła niecała minuta, a w
drzwiach mojego pokoju stanęła mama w rozczochranych włosach i szlafroku.
- Cześć,
kochanie – przywitała się, gdy dostrzegła, że nie śpię. Ledwie usłyszałam jej
głos.
- Cześć mamo.
Jak się spało? – zapytałam nieco ochrypłym głosem. Zostało mi to po tej
popijawie.
- Znowu się
nie wyspałam – mruknęła przecierając oczy – Słuchaj, skarbie, mam do ciebie
prośbę.
- Tak?
- Wiesz, że
dzisiaj jadę na ten kurs, tak? – skinęłam głową mimo, że wcale nie wiedziałam o
żadnym kursie. Pozwoliłam mamie kontynuować – Mogę pożyczyć od ciebie tę
czerwoną bluzkę?
Gdy tylko zapytała,
niebezpiecznie zbliżyła się do szafy, mając pewnie zamiar otworzenia jej.
Wyskoczyłam z łóżka jak oparzona i stanęłam pomiędzy mamą, a meblem.
- Nie! –
wyrwało mi się, po czym dodałam już spokojniej, starając się brzmieć
przekonywająco – Pożyczyłam ją znajomej.
- No to
ubiorę coś swojego – odparła zadziwiająco spokojnie, a ja odetchnęłam z ulgą –
Dziecko, co ty masz na sobie?
Spojrzałam w dół i uświadomiłam
sobie, że nadal noszę koszulę Shinody. Moją rzuciłam wcześniej na oparcie
krzesła przy biurku.
-
Przyjaciółka dała mi wczoraj na przebranie, a gdy wróciłam o dziesiątej, to
byłam taka zmęczona, że nie miałam siły się przebrać – wymyśliłam na
poczekaniu.
- Dobrze –
westchnęła – Niedługo przyjedzie po mnie tata i wyjeżdżamy. Bądź grzeczna, bo
wrócimy dopiero jutro po południu. Dasz sobie radę?
- Jasne, pa –
uśmiechnęłam się i pocałowałam mamę w policzek.
Gdy tylko wyszła z mojego
pokoju, podeszłam do szafy i wypuściłam z niej biednego Mike’a. Po jego minie widziałam,
że był nieźle rozbawiony.
- Było blisko
– zaśmiałam się cicho.
- Już
myślałem, że czeka mnie bliskie spotkanie trzeciego stopnia z panią Mason.
- Jestem
ciekawa, co byś zrobił, gdyby faktycznie otworzyła tę szafę.
-
Wyskoczyłbym z niej i krzyknął ,,niespodzianka’’ – powiedział, po czym nagle
się zaśmiał.
Również parsknęłam śmiechem. Gdy
oboje się już uspokoiliśmy, spojrzeliśmy na siebie. Ujrzałam wysokiego,
przystojnego mężczyznę z dość krótkimi, czarnymi włosami, krótkim zarostem i
wielkimi oczami w odcieniu ciemnego brązu. Nie mogliśmy tego nie zrobić. Mike
zbliżył swoją twarz do mojej, ale zrobił to bardzo powoli, jakby obawiał się
mojej reakcji. Położyłam więc dłonie na jego biodrach, by nieco go ośmielić.
Chwilę później złożył na moich ustach jeden, delikatny pocałunek, który
odwzajemniłam dłuższym. Jedną ręką mocno objął mnie w pasie w taki sposób, że
czułam go bardzo blisko przy sobie. W jego objęciach czułam się inaczej, niż w
objęciach kogokolwiek innego. Nie spodziewałam się nawet, że może mi to
dostarczyć tak wielu emocji. W pewnej chwili, gdy dotarło do mnie, co właśnie
robię, wyrwałam się z jego uścisku i usiadłam na brzegu łóżka. Nie mam pojęcia,
dlaczego nagle poczułam się tak okropnie. To było zbyt szalone, nawet jak na
mnie. Nie musiałam długo czekać na wyrzuty sumienia, które odezwały się z
nieznanych mi przyczyn. Po prostu poczułam, że robię źle.
- Lauren? Coś
nie tak? – usłyszałam ciche pytanie Shinody, jednak puściłam je mimo uszu.
Najwidoczniej liczył na coś z
mojej strony. Byłam przekonana, że to był tylko jednorazowy wybryk. Przecież
dokładnie wiedział, że jeszcze nie do końca pogodziłam się ze śmiercią Damiena,
którego naprawdę kochałam. Poza tym Mike był ode mnie prawie dwa razy starszy.
Nie miałam pojęcia, czego ode mnie oczekiwał.
- Czy ja
naprawdę cię odpycham po tym, co zrobiłem wczoraj? – zapytał z wyraźnym żalem w
głosie.
- Jesteś moim
przyjacielem. Bardzo cię lubię. Tyle tylko, że nie jestem przekonana do bycia w
bliższych relacjach z tobą… Z kimkolwiek – wydukałam cicho.
- Proszę, daj
mi szansę. Tylko jedną – błagał nachylając się nade mną – Albo pozwól mi
chociaż ostatni raz…
Zbliżył swoją twarz jeszcze
bliżej, by mnie pocałować. Coś w mojej głowie nakazało mi się wycofać, więc
zamachnęłam się ręką i wymierzyłam mu cios otwartą dłonią w policzek. Od razu
się ode mnie odsunął.
- Nie wierzę,
że to zrobiłaś – powiedział kwaśnym tonem.
Spodziewałam się, że odwróci się
i wyjdzie z pokoju, jednak nadal stał w miejscu i mało tego, patrzył na mnie
wyczekująco. Jego zachowanie zaczęło mnie irytować. W międzyczasie usłyszałam z
głębi domu stłumiony dźwięk zamykanych drzwi wejściowych, informujący mnie, że
mama wyszła z domu. Spojrzałam na Mike’a i na jego lekko zaczerwieniony
policzek. Mimo wszystko poczułam się źle z tym, że go uderzyłam. On jednak
wyglądał, jakby nie sprawiło to na nim najmniejszego wrażenia.
-
Przepraszam. Nie jesteś zły? – zapytałam nieśmiało Mike’a, nadal utrzymując z
nim kontakt wzrokowy.
- Słuchaj,
Lauren. Wiesz, jak się czuję? – spytał ostro. Zamilkłam, pozwalając mu
kontynuować – Czuję się całkiem jak ty po śmierci Damiena.
- Ale ja go
kochałam – wydusiłam z siebie, próbując nie zwracać uwagi na emocje, które
zaczęły się we mnie gromadzić.
- Dokładnie –
prychnął – Wiesz, że mam już tego dość?
Ton jego głosu był pełen żalu.
Obrzucił mnie jeszcze nienawistnym spojrzeniem i wyszedł szybkim krokiem z
pokoju, zostawiając mnie samą. Usiadłam na łóżku i podciągnęłam kolana pod
brodę, równocześnie przygryzając dolną wargę, by nie wybuchnąć płaczem. Mike
już przegiął. Nie dość, że wspomniał o Damienie, to jeszcze śmiał się do niego
porównać. Może jednak to ja przesadzałam? Nie zastanawiając się dłużej,
sięgnęłam po komórkę. Spośród listy kontaktów wybrałam jeden, dobrze znany mi
numer i wcisnęłam zieloną słuchawkę.
- Chester? –
odezwałam się niepewnie, gdy odebrał po trzecim sygnale.
- Tak?
-
Przyjechałbyś do mnie? – zapytałam lekko pociągając nosem.
- Coś się
stało? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Nie chcę
być sama – odparłam nieśmiało, w międzyczasie obcierając policzki z łez.
- Poczekaj,
zaraz będę – rzucił, po czym się rozłączył.
W końcu jest nowy rozdział. Tym razem znowu trochę dłuższy niż poprzednie. Następny na pewno pojawi się szybciej, niż ten ;)