niedziela, 29 września 2013

7. There's no remedy for memory

                Rzuciłam się na kanapę w salonie, wtulając głowę w stos poduszek i zanosząc się głośnym płaczem. Nie wiem jak długo leżałam w takiej pozycji, ale nawet gdy usłyszałam, że ktoś dzwoni do drzwi, nie wstałam. Uniosłam jedynie lekko głowę, rzuciłam głośne, ale nieco niepewne ,,wchodzić’’, po czym jeszcze mocniej wtuliłam się w poduszki, które skutecznie wytłumiały wszelkie dźwięki. Lekko podskoczyłam, gdy po jakimś czasie poczułam, że ktoś kładzie mi rękę na ramieniu. Nie musiałam nawet podnosić głowy, żeby wiedzieć, że to Chester. Dostrzegając brak reakcji z mojej strony, zajął miejsce na kanapie obok mnie i zaczął czekać. Dopiero po jakimś czasie, gdy przestałam na chwilkę szlochać, wygrzebałam się z poduszek i spojrzałam na przyjaciela. Był bledszy niż zwykle; pewnie było to skutkiem imprezy z poprzedniego wieczora. Jego oczy wydawały się też ciemniejsze. Uniósł brwi w górę i wbił we mnie swój wzrok, jakby wyczekując odpowiedzi na coś.
- Jeśli czegoś potrzebujesz, to powiedz – odezwał się jako pierwszy, przerywając niezręczną ciszę.
- Potrzebuję tylko tego, żeby ktoś przy mnie był – odpowiedziałam cicho.
- W takim razie zostanę – oznajmił, ciepło się do mnie uśmiechając.
                Wyciągnął dłoń w stronę mojej twarzy i delikatnie przesunął palcami po moim policzku, przy okazji rozmazując kilka łez na mojej skórze. Przysunęłam się bliżej niego i położyłam mu głowę na kolanach. Musiałam przyznać, że pod wpływem najmniejszego kontaktu z Chesterem od razu poczułam się pewniej i bezpieczniej.
- Co jest? – zapytał łagodnie.
- Nie czuję się najlepiej.
                Wplótł palce w moje włosy i zaczął przeczesywać je palcami. Równocześnie patrzył na mnie wyczekująco. Nabrałam więc powietrza w płuca i opowiedziałam mu wszystko ze szczegółami. O nocy z Mikiem, o tym, co wydarzyło się u mnie w domu i o naszej rozmowie. Gdy skończyłam opowieść, na twarzy Chestera nie dostrzegłam żadnych emocji, jakby to, co powiedziałam w ogóle do niego nie dotarło.
- Mike zawsze był porywczy i niecierpliwy – wyjaśnił po chwili ciszy – Może na pierwszy rzut oka wydaje się być spokojny i opanowany, ale w głębi duszy… Tak naprawdę to nawet on sam nie wie, jaki naprawdę jest.
- Serio?
- Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Poznaliśmy się dawno temu, a teraz znam go jak nikt inny – powiedział nadal bawiąc się moimi włosami – I nim się nie przejmuj. Pogadamy i wszystko się wyjaśni.
- Jesteś pewien?
- Absolutnie – uniósł kąciki ust w górę, czym wywołał uśmiech również na mojej twarzy.
                Sposób, w jaki na mnie spojrzał przywiódł mi na myśl Damiena. W tamtych chwilach wszystko mi o nim przypominało. Od razu zrzedła mi mina i odwróciłam głowę, by przyjaciel nie mógł zobaczyć, że znowu walczę z niechcianymi łzami.
- Wiesz… Tu nie chodzi tylko o Mike’a… - wyszeptałam prawie bezgłośnie.
- Damien? – zapytał po chwili – Musisz o nim zapomnieć.
- Trudno zapomnieć o kimś, z kim spędziłam najlepsze chwile w moim życiu – mruknęłam.
                Nachylił się nade mną i delikatnie pocałował w czoło. Spojrzałam na niego. Ten drobny gest był bardzo miły z jego strony.
- Gdy będziesz ciągle rozpamiętywać przeszłość, to wcale nie będzie ci lepiej – powiedział spokojnie.
- Wiem to doskonale, ale… ciągle winię się za to, co się stało – wyjaśniłam po chwili wahania.
- To był wypadek. Takich rzeczy nie da się przewidzieć – uśmiechnął się – A teraz rozchmurz się, bo jeszcze nie wszystko stracone.
                Bezwiednie uniosłam kąciki ust w górę. Chaz zaczął mnie zagadywać, ale rozmawiałam z nim chętnie. To dzięki niemu czułam się lepiej i podczas rozmowy z nim zapominałam o problemach. Nie spoglądając na zegarek mogłam bez problemu stwierdzić, że gadaliśmy kilka godzin. W tym czasie moje policzki zdążyły wyschnąć, a dobry humor do mnie wrócił. Moglibyśmy rozmawiać jeszcze dłużej, ale we znaki dał się mój żołądek, desperacko domagający się jedzenia. Zasugerowałam małe wyjście na miasto, a Chester od razu się na to zgodził, więc pewnie sam był głodny. Pojechaliśmy jego autem do jakiejś restauracji, którą mi polecił. Wyszliśmy z niej najedzeni po przeszło godzinie. Po krótkim spacerze po okolicznym parku, postanowiliśmy wrócić do domu. Powrót zabrał nam trochę czasu i gdy znalazłam się w moim salonie, zbliżała się dziewiętnasta.
- Będę musiał się zbierać – oznajmił, gdy tylko rozsiadłam się na kanapie.
- Nie chcę być sama – odpowiedziałam, patrząc na niego z nadzieją.
- Chętnie bym został, ale… Wybacz, robię się zmęczony – wzruszył ramionami.
- Możesz wyspać się u mnie. Moje łóżko stoi przed tobą otworem – wypaliłam, jednak dopiero po chwili, gdy Chester się uśmiechnął, dotarło do mnie, jak mógł to zrozumieć. Od razu dodałam – No wiesz w jakim sensie.
- Jasne, że wiem, ale nie chcę sprawiać ci żadnego kłopotu – zaśmiał się uroczo.
- Żaden kłopot. Dzisiaj jestem sama w domu – wzruszyłam ramionami.
                Zgodził się. Naprawdę zależało mi na tym, żeby spędzić z nim ten wieczór. Chciałam tego głównie dlatego, że przy nim zapominałam o Mike’u i o Damienie. Poza tym rozmawialiśmy swobodnie, jakbyśmy znali się od wielu lat. To niesamowite, że mimo dość krótkiej znajomości, tak bardzo się do siebie zbliżyliśmy.
- Boisz się egzaminów? – zapytał w którymś momencie naszej rozmowy.
- Wcale. Bardziej się boję tego, co czeka mnie po zakończeniu szkoły – wzruszyłam ramionami.
- A wiesz, co cię czeka? Postanowiłaś już, co będziesz robić?
- Może jakieś studia? Szczerze powiedziawszy, to nie mam pojęcia.
- Wiem dokładnie, co przeżywasz. Gdy byłem w twoim wieku, też nie miałem pomysłu na przyszłość, ale okazało się, że idealnym wyjściem jest muzyka. Moja mama jednak nie podzielała moich zainteresowań – powiedział, po czym od razu zamilkł. Najwidoczniej nie lubił mówić o swojej rodzinie, więc nie naciskałam na niego, żeby opowiedział mi więcej.
- Moja mama prawie w ogóle nie interesuje się tym, co robię – wzruszyłam ramionami, mając cichą nadzieję, że nieco go tym ośmieliłam.
- Jak to? – zmarszczył czoło Chester.
                Chciałam mu odpowiedzieć, ale nie mogłam powstrzymać się przed ziewnięciem. Po takim dniu miałam prawo być zmęczoną.
- Chcesz iść już spać? – zapytał, uśmiechając się.
- Chciałabym – odpowiedziałam – Nie obrazisz się chyba gdy zasnę?
- Jasne, że nie. I przyznam ci się, że też jestem zmęczony, a mówiłaś mi, że twoje łóżko stoi przede mną otworem – powiedział, nawiązując do moich wcześniejszych słów, co spowodowało, że na moje policzki wpłynął paskudny rumieniec.
- To może przebiorę się w piżamę i pokażę ci miejsce do spania, ok? – zaproponowałam, nieco zmieniając temat.
- Mogę spać nawet na kanapie – uśmiechnął się – A teraz idź, poczekam.
                Poszłam do mojego pokoju po ubrania do spania, po czym udałam się do łazienki. Stanęłam przed dużym, wiszącym lustrem. Przesunęłam dłońmi po policzkach, które pod wpływem lekkiego zażenowania, zmieniły kolor na różowy. Odkręciłam kran i przepłukałam twarz zimną wodą, mając nadzieję, że rumieńce znikną. Niestety, jak były, tak były nadal. Postanowiłam nie zwracać już na nie uwagi. Powoli rozpięłam koszulę Mike’a, którą nosiłam przez cały dzień. Przycisnęłam materiał do twarzy. Nadal mogłam wyczuć jego delikatny zapach. Uśmiechnęłam się i rzuciłam koszulę na ziemię podobnie, jak pozostałe ubrania, które energicznie z siebie zdejmowałam. Wzięłam szybki prysznic, wytarłam się ręcznikiem i ubrałam piżamę, czyli za duży, czarny t-shirt i majtki. Poprawiłam jeszcze moje czarne włosy, wyszorowałam zęby, po czym wróciłam do salonu. Chciałam zaprowadzić Chestera do pokoju gościnnego na piętrze, ale uparł się, że może spać na kanapie, więc pozwoliłam mu decydować. W pewnym momencie wstał i zdjął koszulkę i położył ją na oparciu sofy. Od razu zwróciłam uwagę na jego tatuaże na plecach. Były naprawdę piękne. Gdy tylko Chaz usiadł na kanapie, też się na nią wdrapałam i usiadłam tuż za nim, mając przed sobą jego wytatuowane ciało. Przesunęłam delikatnie palcami po jego łopatkach.
- Fajne są, nie? – zapytał, cicho się śmiejąc.
                Nie wiem, co mnie do tego nakłoniło, ale nagle nachyliłam się nad Chesterem i delikatnie pocałowałam jego kark. Ten przez chwilę nie reagował. Dopiero po chwili odwrócił się w moją stronę i przeszył mnie na wylot spojrzeniem swoich brązowych oczu. Przysunął się bliżej, z zamiarem pocałowania mnie, ale zareagowałam od razu i powstrzymałam go przed tym, kładąc dłoń na jego policzku.
- Nie mogę, Chester – odpowiedziałam spokojnie.
- Rozumiem… - mruknął i usiadł w bezpiecznej odległości ode mnie.
                Nie potrzebował wyjaśnień. Wiedział, że nie jestem w stanie być w bliższych relacjach z kimkolwiek. Spojrzałam na niego i posłałam mu ciepły uśmiech, który został przez niego odwzajemniony.
- Przecież jesteśmy przyjaciółmi – powiedziałam, starając się rozluźnić atmosferę, która stała się dość napięta.
                W ramach odpowiedzi uniósł ręce w moją stronę i mocno mnie do siebie przytulił. Odnosiłam wrażenie, że idealnie pasuję do jego ramion. Dopiero po chwili wypuścił mnie ze swoich objęć.
- Pójdę już sobie do mojego pokoju. Jesteś pewnie zmęczony – mruknęłam z zamiarem opuszczenia salonu.
                Wstałam i podeszłam do drzwi, a gdy chciałam już wyjść, odwróciłam się i powiedziałam:
- Dziękuję.
- Za co? – zapytał trochę zdziwiony Chester
- Za to, że mnie tak wspierasz. Za to, że mi pomagasz. Za to, że jesteś – wyjaśniłam, a na mojej twarzy pojawił się szczery uśmiech – Dobranoc.

- Dobranoc, Lauren – odparł, a ja wyszłam z pokoju.


No to wróciłam z nowym rozdziałem. Nie jestem z niego zbytnio zadowolona, ale nie miałam ani weny, ani czasu, żeby napisać coś dobrego. Planowałam dodać ten rozdział na początku września. Niestety, było tak, jak się tego spodziewałam - szkoła pokrzyżowała mi plany. Przepraszam, że napisanie tej części zajęło mi tyle czasu; po prostu miałam ostatnio dużo spraw na głowie :)