Nagle
poczułam się, jakbym od dłuższego czasu przebywała na palącym słońcu.
Otworzyłam mocno zaciśnięte powieki i lekko uniosłam się w miejscu na łokciach.
Wcześniej się nie pomyliłam - wysoko na bezchmurnym niebie znajdowało się
słońce, które powodowało, że temperatura powietrza była niebezpiecznie wysoka. Siedziałam
na leżaku, ubrana w biały, jednoczęściowy strój kąpielowy. Rozejrzałam się
wokół i zorientowałam się, że znajduję się na sporym tarasie, wokół którego
rosły niewielkie palmy daktylowe, a przed sobą miałam duży basen. Po jego
drugiej stronie dostrzegłam czyjąś sylwetkę. Po charakterystycznej budowie
ciała i fryzurze od razu poznałam, że to był Mike. Obserwowałam go uważnie.
Dostrzegłam papierosa w jego dłoni. Zaciągnął się dymem w taki sam sposób, jak
podczas tego wieczoru, o którym chciałam szybko zapomnieć, po czym rzucił go na
kafelki przed sobą i przygniótł czubkiem buta. Wsunął dłonie w kieszenie
ciemnych dżinsów, odchylając głowę lekko do tyłu, po czym wypuścił z przymkniętych
ust chmurę szarego dymu. W tym intensywnym blasku słońca Mike wydawał się niesamowicie pociągający,
zwłaszcza, że po chwili jednym ruchem pozbył się koszulki, którą rzucił na
ziemię. Spokojnie patrzyłam, jak zdejmował buty, rozpinał spodnie i ściągał je
ze swoich nóg. Chwilę potem podszedł do
krawędzi basenu. Lekko się nachylił, po czym odbił się od ziemi i wykonał
idealny skok do wody, która przy kontakcie z jego ciałem rozprysnęła się na
boki. Minęło ponad pięć sekund, gdy wynurzył się nad powierzchnię. Kosmyki mokrych czarnych włosów opadły mu na jego czoło. Otarł twarz z cieknącej mu po policzkach
wody i spojrzał w moją stronę.
Postanowiłam
zadziałać. Podniosłam się z leżaka i wolno ruszyłam w stronę schodów w basenie.
Kroki stawiałam lekko, ale ostrożnie. Miałam wrażenie, że czas płynie wolniej
niż zwykle, co sprawiło, że przez chwilę czułam się nieswojo. Zignorowałam
jednak to uczucie i odgarniając włosy z ramion postawiłam stopy na pierwszym
stopniu, zanurzając się w wodzie po kostki. Zrobiłam jeszcze kilka kroków,
schodząc na dół i coraz głębiej znajdując się w wodzie. W końcu jednak
znalazłam się na dnie. Kontakt z lodowatą wodą, po długim leżeniu na słońcu był
czymś niesamowitym. Czułam, jak moja rozgrzana skóra gwałtownie się schładza.
Zanurzyłam się w wodzie aż po szyję. Odbiłam nogi od dna i zanurkowałam, jednak
bardzo szybko zaczęło brakować mi powietrza, więc wynurzyłam się nad
powierzchnię. Od razu zauważyłam Mike’a czekającego na mnie na środku basenu.
Przepłynęłam dystans dzielący nas, a gdy w końcu się przy nim znalazłam, założyłam mu ręce na szyję i przysunęłam się do niego. W jaskrawym świetle
słońca, którego promienie przenikały przez liście palm daktylowych, widziałam
każdy szczegół jego twarzy. Ciemne oczy, które pozornie nie wyrażały żadnej
emocji, wilgotne kosmyki czarnych włosów, opadające na jego czoło, przymknięte
usta zanurzone do połowy w wodzie… Przysunęłam się do niego jeszcze bliżej i
złożyłam na jego ustach pocałunek. Poczułam, jak jego ręka wędruje po moich
plecach, karku i zatrzymuje się na tyle głowy, by mógł wpleść palce w moje
mokre włosy i mocniej przycisnąć mnie do siebie. Odwzajemnił pocałunek o wiele
namiętniej. Rozchyliłam lekko wargi, a po moim ciele przebiegł przyjemny
dreszcz. Chciałam więcej, ale Mike odsunął się ode mnie na kilka centymetrów i
spojrzał mi w oczy, równocześnie uśmiechając się w dziwny sposób. Nie
wiedziałam, o co może mu chodzić, dopóki nie zacisnął swoich dłoni na mojej
szyi. Nie mogłam nabrać powietrza w płuca, bo uścisk dłoni miał bardzo mocny.
Nie byłam zdziwiona. Czułam jedynie dziwny ucisk w brzuchu najprawdopodobniej spowodowany
strachem. Spojrzałam na Mike’a błagalnym wzrokiem, ale nie rozluźniał uścisku.
Nie mogłam nic zrobić, ani nabrać powietrza, ani nawet próbować się uwolnić.
Pozwoliłam, by zanurzył moją głowę pod wodą.
Otworzyłam
oczy i gwałtownie podniosłam się w miejscu. Miałam wrażenie, że coś wciąż
uciska moją szyję, więc podniosłam ręce i przyłożyłam je do niej. Na szczęście wszystko było jak najbardziej w
porządku. Uspokojona usiadłam na brzegu łóżka i rozejrzałam się wokół. Znajdowałam
się w mojej sypialni. Byłam w domu, czyli to wszystko musiało być tylko snem.
Niechętnie
wstałam z łóżka i poszłam do salonu, rozmasowując po drodze obolały kark.
Rzuciłam okiem na zegar stojący na regale. Było już po jedenastej, czyli wychodziło
na to, że spałam dłużej, niż planowałam. Spojrzałam jeszcze na kanapę. Poduszki zostały równo ułożone, z oparcia
zniknęła koszulka Chestera, a koc, którym był przykryty, leżał na fotelu idealnie złożony Wszystko wskazywało na to, że poszedł sobie do domu i
zostawił mnie samą bez słowa pożegnania. W sumie to było dość oczywiste – miał
swoje obowiązki i nie mógł siedzieć wiecznie z dziewczyną, którą poznał kilka
miesięcy wcześniej.
Poczłapałam do kuchni i aż
zatrzymałam się w progu, gdy zobaczyłam, że przy wysepce kuchennej siedział
Chester. Spokojnie przeglądał gazetę, a w dłoni trzymał mój ulubiony kubek,
wypełniony najprawdopodobniej kawą. Więc został. I bardzo dobrze, bo lubiłam
jego towarzystwo. Nie miałam mu nawet za złe, że pożyczył sobie mój kubek i
rozgościł się w kuchni bez mojej wiedzy.
- Cześć – mruknęłam cicho
- Dzień dobry – odparł, podnosząc wzrok znad gazety – Wyspałaś
się?
- Powiedzmy, że tak – odparłam, siadając na krześle obok
niego – Od kiedy nie śpisz?
- Od ósmej – powiedział spokojnie.
- Czytasz wczorajszy numer – powiedziałam po chwili,
wskazując dłonią na trzymany przez niego dziennik.
- Racja – stwierdził, zerkając na pierwszą stronę, na której
dużą czcionką napisana była data z poprzedniego dnia.
Powrócił
do przeglądania gazety. Wiedziałam jednak, że wcale jej nie czytał, tylko
intensywnie nad czymś myślał. Przez to wydawało mi się, że chciał coś przede
mną ukryć. Doskonale przeczuwałam, że coś jest nie tak, więc zirytowana
warknęłam:
- Chester, przestań.
Natychmiast
spojrzał na mnie przenikliwie tymi swoimi ciemnymi oczami. Nareszcie odłożył na
blat gazetę i całą swoją uwagę poświęcił tylko dla mnie.
- O co ci chodzi? – zapytał, udając zdziwionego.
- Przestań udawać, że nasza wczorajsza rozmowa nie miała w
ogóle miejsca – wyjaśniłam, starając się nie zabrzmieć zbyt ostro.
- Sądziłem, że to dla ciebie drażliwy temat – odparł już bez
tej obojętności w głosie – Myślałem, że nie chcesz sobie przypominać.
- Ale nie musisz zachowywać się, jakby wszystko było w
porządku.
- Skąd miałem to wiedzieć? – zapytał, z lekkim oburzeniem w
głosie.
Nagle
poczułam się głupio. Zorientowałam się, że oskarżałam go o rzeczy, o które nie
miałam prawa go oskarżać. Chciałam tylko rozładować emocje, a padło akurat na niego.
- Przepraszam, poniosło mnie… - mruknęłam po chwili ciszy –
Nie wiem, co się ze mną dzieje, ale nie umiem ostatnio sobie radzić.
- Nie dziwię ci się – odparł – Po tym co przeszłaś, to nie
jest nic zaskakującego. Powiedziałbym nawet, że jestem pełen podziwu, że
trzymasz się tak dobrze.
- Wiesz, to kwestia przyjaciół – uśmiechnęłam się do niego –
A zwłaszcza jednego.
- Udaję, że nie wiem, o kim mówisz – puścił do mnie oczko, a
ja tylko się zaśmiałam.
Na
chwilę zapanowała nieco niezręczna cisza. Chester w tym czasie dość intensywnie
mi się przyglądał i dopiero po jakimś czasie się odezwał:
- Skoro nie chcesz, żebym udawał, to pozwolisz, że cię o coś
zapytam? – W odpowiedzi skinęłam lekko głową – Czy nadal czujesz się winna za…
wszystko, co się wydarzyło?
Wbiłam
wzrok w moje dłonie i zaczęłam zastanawiać się nad odpowiedzią, która mogłaby
go usatysfakcjonować. Z jednej strony, mogłam skłamać, by uniknąć kolejnych
nieprzyjemnych pytań i rozmów. Mogłam też powiedzieć prawdę, co było dla mnie
nieco trudniejsze, ale równocześnie korzystniejsze.
- Chyba nigdy nie przestanę się winić za śmierć Damiena, ale
Mike… Chyba się już usprawiedliwiłam z tego, co zrobiłam – wyjaśniłam.
- Przez jedną noc? Wow, naprawdę szybko – mruknął, kiwając
lekko głową, po czym dodał już poważniej – Dlaczego zmieniłaś zdanie w tak
krótkim czasie?
Pomyślałam,
że to może przez mój sen i w ostatniej chwili ugryzłam się w język, by nie
powiedzieć tego na głos. Gdyby się o tym dowiedział, pewnie wziąłby mnie za
wariatkę, łatwo ulegającą najmniejszym wpływom.
- Podobno człowiek musi pójść spać z problemem, żeby rano
sam się rozwiązał – odparłam wymijająco, chociaż to, co powiedziałam w
niewielkiej części było prawdą.
- W sumie… - powiedział cicho, po czym dodał, spoglądając na
mnie uważnie – Zaraz jadę do studia. Znając życie Mike siedzi tam już od rana.
Jeśli chcesz, to mogę rozwiązać tę sprawę z nim za ciebie.
- I co mu powiesz? Że przykro mi, że go uderzyłam? Że nie
wiem, czego ode mnie oczekuje? – odparłam, a w moim własnym głosie mogłam
wyczuć odrobinę irytacji, której nie chciałam w żaden sposób ujawniać.
- Lauren, wczoraj mówiłaś mi zupełnie inne rzeczy. Co się
stało? – zapytał spokojnie.
- Byłam roztrzęsiona i nie mogłam racjonalnie myśleć. Teraz
już mogę i wiem, że jest mnóstwo innych rozwiązań – wyjaśniłam – Dziękuję za
to, że chcesz mi pomóc, ale widzę, że teraz już chyba poradzę sobie sama.
Sądzę, że wiem, czego chcę.
- Jesteś pewna, że nie chcesz już mojej pomocy? – spytał, a
w jego oczach dostrzegłam iskierkę nadziei, jakby mu bardzo zależało na tym,
żeby mógł mi pomóc.
- Jestem – odpowiedziałam.
- No dobrze – mruknął wstając z krzesła – To na mnie już
czas. Gdy zmienisz zdanie, to zawsze możesz dać mi znać.
- Jasne – rzuciłam, po czym również podniosłam się z
miejsca.
- Czyli do zobaczenia… Niedługo – pożegnał się, a ja zamiast
odpowiedzieć, wspięłam się na palce i pocałowałam go w policzek.
- Do zobaczenia – mruknęłam jeszcze.
Chester
uśmiechnął się do mnie, po czym wyszedł z kuchni, a po chwili usłyszałam ciche
trzaśnięcie zamykanych drzwi wejściowych. Chwyciłam kubek, z którego pił wcześniej
kawę. Nie dopił jej do końca, więc zrobiłam to za niego. Pił czarną, mocną
kawę; taką, jaką lubiłam najbardziej. Odstawiłam pusty już kubek z głuchym
brzękiem do zlewu, po czym udałam się do mojego pokoju, by wrócić do przyziemnych spraw.
Próbowałam
rozwiązać zadanie domowe z matematyki, gdy zadzwonił mój telefon. Dzwonił
Chester. Od razu odebrałam.
- Tak? – odezwałam się pierwsza.
- Rozmawiałem z Mikiem… - zaczął, jednak od razu mu
przerwałam.
- Przecież miałeś z nim nie rozmawiać.
- Ale on sam podjął temat, więc co miałem zrobić? – wyjaśnił
spokojnie – Zraniłaś go wiesz? I wcale nie chodzi mi o to, że go uderzyłaś.
- Co masz na myśli? – spytałam podejrzliwie.
- Sądzę, że powinnaś z nim porozmawiać – powiedział powoli.
- Dobrze, ale nie teraz – odparłam takim samym tonem głosu.
- Myślę, że im szybciej to zrobisz, tym będzie lepiej dla
ciebie, Mike’a i dla mnie.
- Porozmawiam z nim, gdy będę gotowa. Nie w najbliższym
czasie – odparłam.
- Skoro tak sądzisz… - mruknął – No więc… Co robisz jutro?
- Szkoła i obowiązki.
- Jeśli chcesz, to mogę podwieźć cię do szkoły –
zaproponował.
- Czemu nie. Tylko zadzwoń do mnie, jak będziesz podjeżdżał
pod mój dom – powiedziałam, mimowolnie się uśmiechając.
- Nie ma sprawy – odparł – Czyli widzimy się jutro rano.
- Jasne. Do zobaczenia – pożegnałam się.
Chester
się rozłączył, a ja odłożyłam telefon na biurko i mocniej wcisnęłam się w
fotel, zastanawiając się, czy to wszystko ma w ogóle jakikolwiek sens.
Wróciłam z nowym rozdziałem, tym razem najprawdopodobniej na stałe. Przepraszam, że tyle czasu nie dawałam znaku życia, ale miałam tak dużo spraw na głowie, że po prostu nie miałam czasu. Konkurs, do którego przygotowywałam się prawie trzy miesiące, został już przeze mnie napisany, więc sądzę, że teraz będę mieć więcej wolnego czasu, który będę mogła poświęcić na pisanie. Od dzisiaj biorę się też za nadrabianie wszelkich zaległości :)
Jeśli chodzi o sen Lauren, którego początkowo nie chciałam wrzucać do żadnego rozdziału, jest on zainspirowany teledyskiem Blue Jeans ;)